Moja przygoda z kościółkami drewnianymi "tak na dobre" rozpoczęła się w 2001 roku, chociaż już wcześniej wolałam drewniane od murowanych. Na początku były obiekty raczej przypadkowe, przy okazji wyjazdów w góry, obozów rowerowych czy plenerów fotograficznych. Później były już "trasy kościółkowe" czyli zaplanowane wypady. Zdarzały się miłe niespodzianki, gdy pojawiał się kościół o którym jeszcze nie wiedzieliśmy, ale niestety i te przykre wiadomości też były, że kościół "się spalił". Moją pasją udało mi się zarazić przyszłego męża, który nie tylko dzielnie znosi kolejne przystanki w czasie wyjazdów, ale sam przygotowuje trasy. Ślub oczywiście też był w drewnianym kościele w Gliwicach pw. Wniebowzięcia NMP, inaczej być nie mogło :) |